piątek, 4 września 2015

Rozdział I

                                                Eden 
Gdy płacze Amor, płaczcie, kochankowie, 
Poznawszy powód, co mu szlochać każe: 
Widzi wszak kobiet załzawione twarze, 
Ich zawodzenie resztę mu dopowie: 

Uniosła się jak anioł, boć nie wiedziała, że upadnie. Nie, nie. Ona doskonale zdawała sobie z tego sprawę, wszakże zaraz wyzbywała się tych myśli. Mąż jej odchodził w zapomnienie zaraz kiedy obok pojawiał się Scherer wraz z jego jasnymi lokami. Młodzieniec ten skradł jej serce w sposób, który nie śnił się księciu Sawickiemu. A wszystkiemu dało początek spotkanie na kolei. Ona wracała do Gdańska po podróży do Moskwy. On oczekiwał swego przyjaciela – oficera Heffera. 
O ósmej rano tłumów nie było prawie wcale, choć tej mroźnej zimy roku 1858 ludność jakby oszalała. Przepychali się przez wagony, zmierzając ku bliskim, którzy czekali stadami na stacji. Arabel od wieczora uprzedniego dnia męczył ból głowy i niemal by upadła wychodząc z pociągu. W ręku ściskała ciemną torebkę, dopóty ta nie wyślizgnęła się na metalowe schodki. Księżna chciała ją podnieść, a wtedy sama straciła równowagę i gdyby nie młodzieniec, który ją złapał, rozbiłaby głowę na twardym bruku. Scherer już wcześniej zauważył tę kobietę przecudnej urody i jęło mu się wydawać, że wygląda dość wątle. Dobre były jego myśli, kiedy spostrzegł jak owa dama poślizgnęła się na schodzie. Podbiegł do niej ubrany w swój czysty, biały mundur i chwycił ją w swe silne ramiona. Pomógł jej się podnieść, a ona podziękowała mu, gorączkowo się rozglądając. Przyglądnąwszy się twarzy ciemnowłosej kobiety dostrzegł jak smutne są jej jasne oczy. Patrzyły na niego niemal błagalnie, a on tej prośby przepuścić nie mógł. Kiedy oddaliła się ku mężczyźnie opartym o drewnianą ławkę, Scherer spojrzał na pozłacany zegarek, wskazujący godzinę 8:23. O tej właśnie porze rozmroziło się jego serce, pomimo tak srogiego poranka. 
– Kim jest ta kobieta? – spytał konduktora, który opuścił wtedy wagon. 
– Ta z ciemnymi włosami? Księżna Sawicka. Na pewno zna pan doktora Sawickiego, cieszy się on dobrą sławą, a to jest żona jego. – Wskazał palcem na kobietę witającą się z postawnym mężczyzną.
Scherer skinął głową w podziękowaniu i oddalił się, kiedy dostrzegł sylwetkę przyjaciela. W kolejnej chwili ściskał gorąco oficera Heffera, oczami wyszukując Sawickiej. 

To Śmierć grubiańska w misternej budowie 
Serca swe strzały zatopiła wraże, 
Niszcząc to właśnie, co z czystością w parze 
U pań szlachetnych sławią prostaczkowie. 

Wnet spotkali się na balu. Przy boku księżnej brakowało doktora, który wyjechał za ocen, by doskonalić swoje sztuki lekarskie. Dla Scherera była to okazja, jakiej nie mógł obejść. Spoglądał na nią tańczącą z pleczystym jegomościem, upijając z filiżanki, zimną już kawę. Poderwał się z ciemnego krzesła, kiedy orkiestra poczęła grać walczyka. Ujął wtem dłoń Sawickiej, skłaniając się wcześniej. Ona wyszeptała: „To znów pan, oficerze?”, po czym z lekkością wpadła w jego ramiona, dając się prowadzić. 
Stara księżna Maria wraz z jej córką stały na uboczu i obserwowały dwójkę najbardziej zastanawiających tancerzy. 
– Jeśli nie poprosi cię do tańca to, moja droga, możesz zapomnieć o zaślubinach – rzekła księżna przez swe cienkie wargi. 
Scherer nie poprosił i pominął każdą pannę znajdującą się w wystawnej sali balowej. Względami objął jedynie Sawicką, na co groźnie spoglądały matki owych panien. Cały wieczór spędził w bliskości z najcudowniejszą istotą, jaką było mu spotkać. 
– Niech pan przyjdzie do mnie jutro pomiędzy dziewiętnastą a dwudziestą. Obieca pan? Będę czekała! – Tymi słowami pożegnała Scherera, oglądając się przez ramię przy wsiadaniu do bryczki.
On stał chwil parę ze zwróconym wzrokiem na oddalającą się karetę. Prawą dłoń trzymał na piersi po stronie serca i wybełkotał wówczas: „Obiecuję, obiecuję jak nigdy wcześniej”. 

Patrzcie, jak Amor szacunkiem ją darzy: 
Oto w swej zwykłej postaci się wzrusza 
Nad jej przecudnym pochylon obrazem; 

Sawicka opadła na jasne, obszyte koronką poduszki, wzdychając głęboko. Usta jej rozeszły się w uśmiechu tak szczerym, że mężczyzna leżący obok nie mógł oderwać od tej roześmianej twarzy wzroku. On także cieszył się prawdziwie, a dłoń jego błądziła po odkrytym udzie księżnej. Chwilę wcześniej oboje czuli, jakby kołatali w bramy niebios. Stało się to parę miesięcy po balu, na którym los złączył ich gwiazdy. I trwać miało dłużej, o stokroć dłużej. Napawać ich miało uczuciem, gorliwością. Nie myśleli o potępieniu, które miało spaść na nich w najmniej oczekiwanym momencie. 

Oczy ku niebu zwraca raz za razem, 
Gdzie już swe miejsce zajęła jej dusza, 
Bo miała uśmiech wyryty na twarzy. 

Na tańcach towarzystwo było stałe i należeli do niego jedynie wysoko postawieni obywatele. W takim gronie wiedza przewijała się szybciej, takoż z większą uwagą. Grudzień, roku 1858 był początkiem dla dwojga kochanków, lecz dla świata początkiem stał się trzeci z kolei bal, na którym byli oboje. Nie szczędzili sobie wtedy uczuć, a księżna zapomniała nawet o obecności własnego męża, kiedy oficer dotykał jej bladej dłoni przy każdej pobudce. Było to już w marcu kolejnego roku, a więzy ich zacieśniały się coraz bardziej i bardziej… 
Doktor Sawicki albo nie zdawał sobie sprawy z romansu żony, albo nie chciał zdawać sobie z niego sprawy. To dwie różne historie, które nie miały ze sobą nic wspólnego. A prawdy nie znał nikt prócz samego księcia. 
Styczniowego wieczoru wyzbył się z domu kobiety, niechcącej nigdy w nim być. I czuł ulgę, bo wiedział, że z tym pozbył się również hańby, która wkrótce by go okryła. 

Piangete, amanti, poi che piange Amore… 

Sawicka z zapłakanymi oczyma usiadła obok starszej kobiety w jednym z wagonów. Pociąg kierował się ku Moskwie, gdzie mieszkał jej wuj. Mężczyzna ten był niezwykle pocieszny i miała z nim dużo zabawy. Cieszyła się na jego spotkanie, ale łzy płynęły nieustannie, kiedy przy zamkniętych powiekach widziała Jonasa. Nie pożegnawszy się z nim, odłamek serca zostawiła w jego ciepłych dłoniach i nie prędko po niego wróci.

Od autorki: Na wstępie chciałabym opisać pewną zależność. Mianowicie mieszkam teraz w internacie i chodzę do szkoły oddalonej o ok. 60 kilometrów. Wifi mam bardzo słabe, nawet nie włączam tam często komputera. Wiecie z czym to się wiąże? Nie mam pojęcia kiedy będzie następny rozdział. Kompletny brak sił na pisanie czegokolwiek. Może dlatego, że poszłam do nowej szkoły i do wszystkiego muszę się przyzwyczaić. Oby wena nadeszła przed listopadem (bo wtedy Wszystkich Świętych, czyli wolne). A Wy jak czujecie się z nowym rokiem szkolnym?
Rozdział mi się podoba. Pisałam go, kierując się poezją Dantego. Pokochałam jego Boską Komedię i na stale zagościł w moim sercu. Ciekawią mnie Wasze opinie, bo nie wiem czy dobrze ciągnę historię, a także czy nic się nie miesza. 

13 komentarzy:

  1. Wow. Brawa na stojąco z pokłonami. Już po pierwszym zdaniu byłam oczarowana. Takie opowiadania kocham czytać. Dobre, wciągające...
    Rozumiem cię, ale życzę weny. Będę tutaj wiernie czekać na rozdział. Nigdzie nie pójdę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie Sawicką widzę jako Keirę Knightley i nie mogę tego zmienić, haha. To chyba przez Annę.

      Usuń
    2. Jakże się cieszę, że Ci się podoba! :3
      I dziękuję za tę wierność mojemu opowiadaniu. Mam nadzieję, że zdołam pogodzić internat, szkołę i dom. Przynajmniej na to liczę.
      Sawicka nie będzie Anną! Nie chcę tworzyć charakteru kobiety, która wszystkich drażni. Pojawi się zwiastun to od razu Ci się zmieni na Caroline :)

      Usuń
    3. Chodzi bardziej o wygląd, sama nie wiem czemu. Nie upodabniam jej do Anny, haha.
      Szkoda, ze będziesz mieć tak mało czasu. Chętnie napisałabym z kimś takie opowiadanie.

      Usuń
  2. Okej. Na początek: Nigel! Tak! <3 Okej, uspokoiłam się.
    Podoba mi się Twoja wizja zarysowania akcji. Na razie wszystko jest nad wyraz spójne, pełne czaru XIX wieku, aż czuć tamtą atmosferę, gdzie o romansie świadczyły najmniejsze smaczki, jak podtrzymana dłoń.

    Trzymam kciuki za szkołę. Ja zaczynam swój pierwszy rok studiów i już sama nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć ;)

    "A prawdy nie znał nikt prócz samym księciem. " - samego księcia? W sumie, to nie jestem pewna.

    A Dante był/jest świetnym pisarzem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jak fajnie, że i Ty lubujesz sobie Nigela <3
      A jakie studia zaczęłaś? Powodzenia Ci życzę w każdym razie!
      Faktycznie, źle to napisałam. Dziękuję za poprawienię błędu.

      Usuń
  3. Lekkość słowa,interesujący bohaterowie,wątek zakazanego romansu. Czego można chcieć więcej? Tak trzymaj! Podtrzymuję swoją wcześniejszą opinię. Niesamowicie przyjemnie się to czyta. Przeczuwam, że wyjazd księżnej wcale nie oznacza końca jej relacji z Jonasem. Przeciwnie. Może da im nowy, wolny od jej męża początek? Chętnie się przekonam.
    Pozdrawiam serdecznie,
    Ulotna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezmiernie się cieszę, że ten romans tak bardzo Ci się spodobał. Pomysł na niego przyszedł w ciągu kilku minut po zamknięciu Anny Kareniny i od razu przystąpiłam do akcji, bo później pewno bym o nim zapomniała. Uroki starości - gorsza pamięć, haha.
      Z Jonasem będzie ciekawie i niektórzy mogą się zdziwić jak bardzo się zmieni w kolejnych rozdziałach.
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  4. Jeej, czułam się tak, jakbym czytała bardzo dobrą książkę. Aż się rozmarzyłam. To słownictwo, ten styl. Wszystko jest idealne. Strasznie mi się podobało, w jaki sposób przedstawiłaś romans :). Zupełnie mnie to pochłonęło. Jestem pod dużym wrażeniem i już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :).
    Życzę dużo, dużo weny i pozdrawiam ciepło :*.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Następny rozdział dopiero muszę zaplanować, a opornie mi to idzie :'( Weekend to bardzo mało czasu na ogarnięcie wszystkiego; blogów, nauki, znajomych, rodziny.
      Ściskam mocno <3

      Usuń
  5. Blog "Groty duszy" został nominowany do Bloga Miesiąca. Głosować można na stronie głównej spisu lub pod linkiem: http://sonda.hanzo.pl/sondy,251815,ZlnW.html

    Pozdrawiamy, załoga spisfanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale Ty to ciekawie piszesz. Z jednej strony tak trochę archaicznie, a z drugiej zrozumiale. To jeszcze bardziej oddaje klimat tamtych czasów. Chociaż wolałabym jakiegoś takiego... chyba lepszego wprowadzenia, a tutaj wydarzyło się wszystko tak szybko. Ale widocznie taki jest Twój zamysł :) Idę do rozdziału drugiego.

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam Scherera! Jest mega koleś!
    Kurde nie wiem co powiedzieć na temat tego rozdziału. Same słowa "cudowny", "świetny" nie oddadzą tego, co myślę. Strasznie podoba mi się Twój styl pisania, widać, że jesteś w nim genialnie obyta i znasz się na rzeczy. Tamte czasy są Twoim konikiem i zainteresowaniem.

    Czy już pisałam, że uwielbiam Scherera? Łatwo zdobył to, czego pragnął, a pragnął jej. I ona też jego pragnęła, bo widać, że połączyło ich coś znacznie więcej niż zwykły romans.
    Czy po wygnaniu przez męża, Jonas przyjmie ją do siebie? OBY!

    OdpowiedzUsuń

Autorstwa Arachne